Wrzesień, 2009
Dystans całkowity: | 144.74 km (w terenie 65.00 km; 44.91%) |
Czas w ruchu: | 06:48 |
Średnia prędkość: | 21.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 40.06 km/h |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 72.37 km i 3h 24m |
Więcej statystyk |
Do Parku Narodowego Ujście Warty
d a n e w y j a z d u
94.67 km
65.00 km teren
04:46 h
Pr.śr.:19.86 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wpis z lekkim opóźnieniem (dlatego pamiętam już mniej niż po przyjeździe ;)), a fotki będą jeszcze bardziej opóźnione.
Wstałem dość wcześnie jak na mnie żeby móc sobie pojeździć bardziej na spokojnie i w co ciekawszych miejscach pobyć dłużej, porobić jakieś fotki itd. ale wyszło jak zwykle, bo grubo ponad 2h męczyłem się z rana z obrabianiem i wydrukiem wizytówek dla znajomego rodziców. W końcu wyruszyłem. Jechałem najpierw nadwarciańskim wałem do Świerkocina, potem dalej na zachód przez Pyrzany i Białczyk, kawałek na południe do niewielkiego drogowskazu ścieżki przyrodniczej (rowerowej), która zaczyna się jakieś 2-3km od asfaltu. Ścieżka ma długość około 32km i robi pętelkę wewnątrz parku. Poprowadzona jest częściowo wzdłuż starorzecza Warty, a powraca wdłuż jej aktualnego biegu. Miejscami jedzie się przyjemnie, lekko pofałdowaną szutrową nawierzchnią ale czym dalej tym jest co raz bardziej zarośnięta, szczególnie teraz późnym latem. Przejechać oczywiście da się łatwo ale prędkości już raczej niewielkie, a rosnące po obu bokach trawy, krzaczki i różne takie robią podczas jazdy niezły "masaż/peeling" łydek ;) , a środkiem jechać niesposób dłużej niż kilkadziesiąt metrów, bo tam z kolei kępy trawy i bardzo nierówno. Dosyć często się zatrzymywałem, albo po to żeby cyknąć fotkę albo po prostu żeby zobaczyć co jest w miejscu do którego mój wzrok nie sięgał ze ścieżki ;) Także zmarudziłem tam pewnie ze 3h jak nie lepiej, skutkiem czego wracałem do domu już o zmroku, a przy wyjeździe z Witnicy było już całkiem ciemno. Nie kupiłem do tej pory (poprzednią popsułem dawno, a druga to kloc na 5 paluszków) przedniej lampki - wstyd. Szczęście, że aż do końca Łupowa tj. początku Gorzowa jest ścieżka rowerowa, a miejscowości po drodze dość dobrze ją oświetlają. Jednak przy wjeździe do Gorzowa byłem zmuszony poprowadzić rower kilkaset metrów poboczem, bo nie widziałem absolutnie nic (po bokach las i zero światła). Dalej (przy nowo wybudowanym (kilka lat temu) wiadukcie gorzowskiej obwodnicy, gdzie nikt nie pomyślał o jakimkolwiek ułatwieniu dla rowerów) pobocza już brak i nie da się tamtędy przejść czy przejechać inaczej niż po prostu asfaltem.. na szczęście tam oświetlenie jest na tyle porządne, że widziałem drogę dokładnie, a jadące z naprzeciwka samochody widziały mnie (tylną lampkę mam ;) ). Z resztą to też odcinek kilkuset metrów także przejazd na rowerze zabrał może minutę z kawałkiem. Dalej już na chodnik i bezpiecznie do domu :) Podczas pobytu w PN myślałem, że może licznik przy powrocie pokaże 100km, do których w tym sezonie jakoś nie udało mi się jeszcze dobić - wstyd nr 2. Ale niestety zabrakło kilku km. Gdyby nie ciemności to z chęcią bym dokręcił, bo siły jeszcze miałem, a poza tym nie wiem czy nadarzy się kolejna okazja jeszcze w tym sezonie.
Asfaltem dla rozruszania
d a n e w y j a z d u
50.07 km
0.00 km teren
02:02 h
Pr.śr.:24.62 km/h
Pr.max:40.06 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Po, lekko licząc, 1.5 tygodniowym niejeżdżeniu pojechałem sobie asfaltem nad jeziorko w Sosnach. Organizm się chyba przez ten czas niejeżdżenia jakoś naładował, bo jechało mi się dziwnie lekko. Czekam na dzień kiedy w końcu wstanę na tyle wcześnie żeby na spokojnie pojechać do parku narodowego Ujście Warty i trochę tam pokrążyć + może porobić parę fotek ;)