Wyjazd z IMMkiem w celu dokładniejszego
d a n e w y j a z d u
61.61 km
42.50 km teren
03:09 h
Pr.śr.:19.56 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wyjazd z IMMkiem w celu dokładniejszego obadania szlaków. Najpierw
zielonym z Bukowskiej (nie zaczyna sie tak jak na mapce pierścienia
rowerowego tylko dopiero trochę dalej) przez Skórzewo i Dąbrówkę ale
zanim dotarliśmy do Sierosławia odbiliśmy jakoś źle na południe (trochę
marne te oznaczenia szlaków..) i zajechaliśmy przypadkowo do Dopiewa.
Stamtąd korekta na północ do Więckowic i Lusówka gdzie odnaleźliśmy
pomarańczowy szlak pierścienia rowerowego. Dalej zagnało nas gdzieś z
kolei za bardzo na północ i przez Tarnowo Podgórne (przerwa na mały
posiłek) dojechaliśmy do Sadów, dalej już znowu pomarańczowym do
Kiekrza i potem powrót znad Kierskiego do Poznania trasą alternatywną
(do szlaku rowerowego kierskie-rusałka) tj. wzdłuż torów kolejowych do
Poznania. Szczęśliwie zdążyliśmy przed deszczem.
Z IMMkiem i Agnieszka
d a n e w y j a z d u
32.55 km
20.00 km teren
01:57 h
Pr.śr.:16.69 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Z IMMkiem i Agnieszka w końcu zrobiliśmy sobie ognicho + kiełbaski + piwo nad Kierskim.
Najpierw nad Rusałkę poczyścić
d a n e w y j a z d u
23.68 km
19.00 km teren
00:56 h
Pr.śr.:25.37 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Najpierw nad Rusałkę poczyścić trochę bike'a, bo taki brudny jak po ostatnim wypadzie w góry daaaawno nie był. Okazało się, że był to głupi pomysł bo pożarły mnie komary, także wyczyściłem sprzęt tylko z grubsza. Potem kółeczko dookoła Rusałki, nad Strzeszyńskie i powrót.
Dzisiaj niestety powrót ale
d a n e w y j a z d u
14.71 km
0.00 km teren
01:10 h
Pr.śr.:12.61 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Dzisiaj niestety powrót ale pogoda popsuła się na tyle, że żal był mniejszy. Podróż pkp trwała tym razem 11h z czego jakies 7h stałem, 2.5h siedziałem, a resztę spędziłem na dworcach przy przesiadkach. We Wrocławiu zjedliśmy knyszę z tuńczykiem (którego nie było) i zakupiliśmy na spróbowanie Piasta Wrocławieskiego i Piasta Mocnego, z czego tego pierwszego już zdążyłem obalić i jest naprawdę dobry! :) W Poznaniu byłem o 2.30 w nocy, Siwy pojechał dalej do Sz-na, a ja do domciu, kąpiel, jedzonko i do spania, wstałem o 19 <rotfl> :D
tak jak poprzednio bardziej
d a n e w y j a z d u
50.39 km
15.00 km teren
03:01 h
Pr.śr.:16.70 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
tak jak poprzednio bardziej szczegółowa relacja i więcej zdjęć u Siwiutkiego
Dzień
pod znakiem postojów, odpoczynków, relaksacji i piwa :d Czyli wyjazd w
kierunku Słowacji. Po wyruszeniu na w miarę fajnym asfaltowym
podjeździe do granicy za Glinką złapał nas deszcz, który przeczekaliśmy
pod daszkiem. Do tego zrobiło się zimno. To był jeden z niewielu razy w
mojej karierze bikera kiedy żałowałem że czeka mnie zjazd, a nie
podjazd ;) Zjeżdzaliśmy z prędkością 10-15km/h żeby się za bardzo nie
zachlapać i nie zmarznąć jeszcze bardziej :p A Słowacja przywitała nas
piękną pogodą i cenami piwa prosto z raju :D W barze za znakomite
kolorowe piwo (dół jasne, góra ciemne) 2.5zł W sklepie za 1.5l Kelt'a
(wypiliśmy go z wieczora w schronisku) 4zł :D Na zjazdach czasem lubię
przesadzić :p I oto z połączenia tych dwóch mocy (piwa i szybkości)
powstała chyba moja najpoważniejsza jak do tej pory gleba :D Od tej
pory kocham mój kask, bo gdyby nie on chodziłbym z jednym wielkim
strupem na czole :D Jechałem 62.82km/h asfaltem, po dosyć wąskiej,
krętej drodze i nagle wyskoczył mi taki zakręt, który mnie pokonał, nie
wyhamowałem, zniosło mnie na pobocze, obok którego zaczynało się już
dość strome trawiaste zbocze (jakbym tam fiknął mogłoby się skończyć
gorzej :p ) i nawet nie wiem kiedy wyrżnąłem na płasko na ziemię w
pozie supermana albo raczej lecącego skoczka narciarskiego. Dzięki
temu, że byłem chroniony ubiorem i kaskiem skończyło się tylko na
zdarciu i stłuczeniu kolana i jakichś małych obtarciach w innych
miejscach :) Z miejscowości Mutne śmignęliśmy dalej bardzo fajnym
zielonym szlakiem w kierunku granicy z Polską wzdłuż której prowadzi
szlak żołty. My musieliśmy dostać się na czarny. Zajęło nam to chyba
dobre pół godziny albo może i godzinę, bo mimo tego że szlak na mapie
leżał w odległości jakichś 100m od nas, na drodze mieliśmy głęboki na
kilkadziesiąt metrów wąwóz i średniej wielkości potok przez który
przeprawiliśmy się po własnoręcznie zbudowanym, z conajmniej parunastu
dużych kamieni, mostek :p Stamtąd już w dół czarnym szlakiem do Ujsoł i
do schroniska.
znakomite (szczególnie "część" ciemna) kolorowe piwko w miejsowości Novot w barze "U Gity"
panoramka Ujsoł z górki nieopodal
Link do albumu zdjęć
Bardziej staranny opis i więcej
d a n e w y j a z d u
66.41 km
40.00 km teren
05:37 h
Pr.śr.:11.82 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Bardziej staranny opis i więcej fotek u Siwiutkiego
Wyjechaliśmy
ze schroniska w stronę Rajczy i stamtąd czerwonym szlakiem (już na
początku niezły podjazd ;D ) na Rycerzową Małą, potem do Bacówki PTTK
na racuchy z borówkami i na Rycerzową Wielką. Gdzieniegdzie po drodze
można spotkać jeszcze płaty śniegu :) Widoki jak to w sumie zawsze w
górach powalające. Dalej czerwonym szlakiem do Przegibka, potem zjazd
rowerowym do Rycerki Dolnej i stamtąd rowerowym dalej na zachód w
kierunku szlaku czerwonego prowadzącego na Beskid Wrzeszczowski do
którego niestety nie udało nam się dotrzeć... Od momentu kiedy szlak
rowerowy łączy się z niebieskim nie wiadomo za bardzo co się dzieje i
gdzie się udać. Po masakrycznej wspinaczce z rowerem szlakiem, który
chyba już nie istnieje (ktoś pozrywał nalepki szlaku rowerowego z tych
żółtych pachołków, na których zwykle się znajdują i to chyba nie na
złość rowerzystom, tylko właśnie po to, żeby nikomu nie przyszło do
głowy tamtędy jechać :p ) na szczycie niestety nic nie znaleźliśmy.. za
jakiś czas pojawił się za to znowu szlak niebieski (myśleliśmy, że to
może zielony, który zwiastowałby to, że jesteśmy na w miarę dobrej
drodze) i zaczęło się z kolei sprowadzanie rowerów w błocie tak
masakrycznym, że zjechać się nie dało. Po jakichś pewnie 2 godzinach
wylądowaliśmy w miejscu w którym już wcześniej byliśmy.. stamtąd na
szczęście znaliśmy drogę powrotną do Rycerki, a stamtąd juz powrót
asfaltem do schroniska na ognisko, piwo i kiełbaski :)
Siwy daje ostro :p
Śnieg w maju :D
Zjazd z Małej Rycerzowej do Bacówki PTTK
Widok na Bacówkę PTTK i Małą Rycerzową
Widoczek z czerwonego szlaku za Wielką Rycerzową na Tatry
wieczorkiem ognisko, kiełbaski i piwo (btw. byłem pod wrażeniem jak 2 młode
dziewczyny, jedna 12, druga chyba 14 lat grały na gitarce oO szacun,
śpiew też nienajgorszy)
Link do albmu zdjęć
PORA W KOŃCU POJEŹDZIĆ
d a n e w y j a z d u
46.58 km
5.00 km teren
02:56 h
Pr.śr.:15.88 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
PORA W KOŃCU POJEŹDZIĆ W GÓRACH :)
Za długiego opisu nie będzie bo większą i bardziej staranną, w tym zakresie, robotę odwalił Siwiutki do którego odsyłam po obszerniejszą relację i więcej fotek.
Wsiadłem
do pociągu w Poznaniu około 23, dołączając do Siwego, który jechał już
od Szczecina. Oczywiście wagonów rowerowych w pociągu jadącym przez
całą Polskę brak - pkp jak zwykle przygotowało się znakomicie. Także
czekało mnie stanie na girach, można powiedzieć, że prawie non-stop aż
do Rycerki w Beskidzie Żywieckim. Nie mam pojęcia jak poradzili sobie
później bikerzy, którzy próbowali wsiąść do pociągu w różnych miastach
na trasie i po prostu nie dali rady.
Za wiele jeżdzenia w tym dniu
już mnie nie czekało, tylko po pewien zagubiony plecek z dokumentami i
kasą (który się na szczęście odnalazł) najpierw na stację końcową, a
potem na posterunek policji ;)
Za to czekało mnie duuuużo piwa bo
chyba z 9 sztuk ;D Ale rozłożone kulturalnie na cały dzień i noc nie
sprawiło żadnych problemów dnia następnego :)
pierwsze widoczki po przyjeździe
Link do albumu zdjęć
Wybrałem się z IMMkiem traską Poznań
d a n e w y j a z d u
75.25 km
55.00 km teren
04:15 h
Pr.śr.:17.71 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wybrałem się z IMMkiem traską Poznań -> Głuszyna -> Babki -> Daszawice -> Kamionki -> Skrzynki -> Kórnik i Bnin + jeziorka
W tamtą stronę jechaliśmy trochę na ślepo "żeby odkryć fajną ścieżkę" kierując się tylko mapką z lcd mojego aparatu. A była to mapka z targeo.pl, bez szlaków rowerowych itd. Jak się okazało całkiem fajny szlak - niebieski prowadzi właśnie tam gdzie mieliśmy zamiar dojechać ale o tym fakcie dowiedzieliśmy się dopiero w Kórniku przy mapce "pierścienia rowerowego". Także tym niebieskim szlakiem wróciliśmy sobie do Poznania.
Porobiłem trochę fotek, IMMek też, także coś się wrzuci kiedyś bo teraz niestety nie mam czasu. Jutro w nocy wyjazd w Beskid Żywiecki :)
Wybrałem się nad Kierskie.
d a n e w y j a z d u
30.81 km
25.00 km teren
01:10 h
Pr.śr.:26.41 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wybrałem się nad Kierskie. Po przyjeździe walnąłem się na trawce. W planach miałem nicnierobienie przez jakieś pół godziny do godziny. Plan ten zrealizowałem celująco!
Zabrałem się za inspekcję tej dętki, z której tajemniczo po ok. 3 dniach ubywa tyle powietrza, że koniecznie trzeba napompować, bo jechanie na takiej grozi śmiercią lub kalectwem tejże. Znalazłem jakąś mini dziurkę i załatałem. Może pacjent będzie jeszcze jeździł.
Wyruszyłem w drogę powrotną. Jadę sobie jadę w miarę szybko ale bez przesady, w porywach do 30km/h, aż tu słyszę ktoś się zbliża ;) Ktoś ten zaczął mnie wyprzedzać ale kulturalnie, swoim tempem. To myślę sobie, spoko, mogę przyspieszyć ten 1-2km/h i pojedziemy "razem" :p tak sobie jechaliśmy, jechaliśmy ale kolega widać poczuł mocniejszą chęć rywalizacji i starał się mnie zgubić :p Muszę się przyznać do porażki :D po iluś tam km przyspieszył do jakichś >40km/h i zacząłem zostawać w tyle. Ale później zwolnił i jechaliśmy w odstępie kilkudziesięciu - 100m aż do Rusałki i tam się rozstaliśmy.
Jeżeli tu może przypadkiem zajrzysz to pozdrawiam. Dobre tempo! :)
Zajechałem jeszcze oddać pompkę do IMMka.
P.S. W końcu porządna wiosna!
Wyjechaliśmy z "rańca" (jak dla
d a n e w y j a z d u
57.74 km
35.00 km teren
03:31 h
Pr.śr.:16.42 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wyjechaliśmy z "rańca" (jak dla nas prawdziwego, bo koło 10, a
wcześniej to ja wstaję conajwyżej może kilkanaście razy w roku ;D ) z
IMMkiem w stronę j. Niepruszewskiego przez Skórzewo, Dąbrówkę i dalej
krążyliśmy starając się znaleźć jakąś ciekawszą trasę (co udało się po
części dopiero przy powrocie) aż do jeziora. Dotarliśmy w końcu do
Zborowa. Samo jeziorko w miarę fajne ale teraz poziom wody jest tam
sporo powyżej normalnego. Koło 50m od brzegu zaczyna się już małe
bagienko. Także było sporo prowadzenia roweru i jechania z prędkością
bliską marszu :p Przekąsiliśmy coś i zebraliśmy się w drogę powrotną
(niezły wiatr w ryło..) bo IMMek, pod okiem instruktora, sprawdza czy
nie zapomniał od czasów liceum jak się jeździ autkiem ;D i musiał być
po południu w Poznaniu.
I jeszcze parę fotek powered by IMMek